Wiedząca od dziecka

Historię opowiada: Grażyna Rus
Czas czytania: 4min 15sek
Zredagował: Zygmunt Pulsson

Od zawsze czułam, że wszystko, co mnie spotyka, ma swój cel. Nie potrafię powiedzieć, skąd brało się to przekonanie, ale wiedziałam, że skoro przyszłam na ten świat, to mam w nim swoje miejsce i przeznaczenie. A skoro tak, to mam też wszystko, czego potrzebuję, by sobie tutaj poradzić.

Może ta pewność wzięła się z obserwacji przyrody. Patrząc na rosnące kwiaty i drzewa, widziałam, że już od nasionka wiedzą, czym mają się stać. Nie zastanawiają się, czy powinny być inne – po prostu są sobą. To utwierdzało mnie w przekonaniu, że każdy człowiek jest unikalny i że od dziecka nosimy w sobie wiedzę o tym, kim jesteśmy.

Już w drugiej klasie szkoły podstawowej zaczęłam dostrzegać tę prawdę. Wcześniej wszyscy staraliśmy się być „jacyś” – dla rodziców, nauczycieli, rodziny. Ale ja czułam, że moje życie ma być inne, moje własne.

Może dlatego byłam bardziej zbuntowana. Oceny zaczęły spadać, bo nie pasowałam do tego, czego ode mnie oczekiwano. W pierwszej klasie jeszcze próbowałam się wykazać, ale w drugiej coraz silniej dochodziła do głosu moja natura i wiedza, którą przyniosłam na świat.

Często czułam niezrozumienie – dlaczego mam się uczyć czegoś, co już wiem? Z czasem uświadomiłam sobie, że wszystko, czego potrzebuję, już we mnie jest. To, co przychodziło z zewnątrz, było jedynie przypomnieniem tego, co dostałam w pakiecie, przychodząc na świat.

Po ukończeniu szkoły pielęgniarskiej często rozmawiałam z koleżanką lekarką. Pamiętam, jak w naturalny sposób kojarzyłam nazwy lekarstw i ich działanie. Pytałam ją, czy dobrze myślę – a ona potwierdzała, że mam rację.

Nie studiowałam farmacji ani medycyny, a jednak wiedziałam.

Tak samo było z wieloma rzeczami w moim życiu.

Jako dziecko przeprowadzałam operacje na swoich pluszakach. Wycinałam im chore narządy, raka, leczyłam je. Operowałam je nożykiem i nożyczkami, tłumacząc sobie i zabawkom, że muszę usunąć chorą tkankę i oczyścić miejsce dookoła. Wiedziałam, że trzeba precyzyjnie oddzielić raka od zdrowej tkanki.

Skąd miałam tę wiedzę?

Los skierował mnie później do pracy w sanatorium dla osób onkologicznych.

Czy to nie dowód na to, że to, czego miałam doświadczyć w dorosłym życiu, było we mnie od zawsze?

Jestem przekonana, że przychodzimy na świat z gotowym pakietem umiejętności i odtwarzamy go w życiu. Chyba że sytuacje z zewnątrz zamkną nam do niego dostęp – albo pomogą nam go otworzyć i odczytać.

Dlatego byłam buntowniczką. Uważałam, że to, co mi narzucają, nie jest moje. Po kryjomu robiłam to, co uważałam za właściwe. Oczywiście niejednokrotnie obrywało mi się za to. Próbowano mnie do wielu rzeczy przymusić – ale kiedy mnie zmuszano, zaczynałam chorować.

Nauczyłam się żyć ze swoją prawdą i przekonaniami.

W dorosłym życiu, kiedy kierowałam się intuicją i pozwalałam sobie na komentarz w jakiejś sprawie, ludzie często pytali: „Skąd ty to wiesz?”

A ja po prostu wiedziałam.

Czasem mówiłam coś w towarzystwie i zastanawiałam się później, czy nie palnęłam głupoty. Ale wielokrotnie okazywało się, że moje słowa były ważne – choć może niewygodne. Nieraz słyszałam, że nie powinnam czegoś takiego mówić. Ale to samo wybijało się ze mnie, jakby poza moją kontrolą.

Czy powinnam być inna? Bardziej dyplomatyczna? Nie wiem. Może właśnie powinno być tak, jak jest. Sama też przyjmowałam swoje życiowe lekcje i uwagi od innych.

Teraz, jako starsza kobieta, przypominam sobie, że przez to wszystko czasem walczyłam z samotnością. Ale dziś jest mi z tym naprawdę dobrze. Jestem wdzięczna, że odważnie potrafiłam być sobą i zaakceptować siebie taką, jaka jestem.

Cieszę się tym bardziej, bo wiem, że moje słowa – choć czasem uważane za niestosowne – były motywatorem dla osób tkwiących w trudnych sytuacjach.

Może to właśnie moja bezpośredniość i odwaga pozwalały mi niejednokrotnie stanąć w obronie słabszych. A czasem jakaś wewnętrzna mądrość podpowiadała mi, że powinnam się wycofać.

Czuję całą sobą, że wszystko, co się nam przydarza, jest nam potrzebne do rozwoju i zrealizowania swojego potencjału. Jestem przekonana, że cała wiedza jaka jest nam potrzeba do życia jest w nas.

Tak jak drzewa wiedzą, jak mają wyglądać – już od nasionka. I to jest mój przekaz.