Samoczułość
Historię opowiada: Urszula Brzostyńska
Czas czytania: 4min 30sek
Zredagował: Zygmunt Pulsson



Przez lata rozwijałam się, pracowałam nad sobą, zaglądałam w głąb swojej duszy, a mimo to... moje życie nie układało się tak, jakbym chciała. Nie tak, jak to sobie wymarzyłam. Nie chodziło tylko o wyzwania zawodowe. To była tęsknota za czymś głębszym, czymś, co mogłoby sprawić, że poczuję się naprawdę spełniona. Dzięki rozwojowi osobistemu stałam się bardziej świadoma i efektywna. Medytowałam, uczyłam się dystansu do życia, do spraw i ludzi. Wiedziałam, jak opanować emocje, jak radzić sobie ze stresem, jak być „dobrą” dla świata. Jednak wciąż czułam, że mogę dać innym znacznie więcej. I chyba dlatego miałam poczucie, że czegoś mi brakuje.
Kierowana chęcią pomagania innym, postanowiłam zrealizować swój wymarzony projekt – „Konwent Rozwoju Świadomości”. Poświęciłam się mu całkowicie. Chciałam, aby wszystko było dopięte na ostatni guzik. Dbałam o prelegentów, uczestników, harmonogram, promocję – każdy najmniejszy szczegół. I rzeczywiście, wszyscy byli zadowoleni. Wszyscy poza mną. Choć wydawało się, że zrobiłam wszystko, co trzeba, Konwent okazał się trudną do udźwignięcia finansową porażką. Czułam ból rozczarowania. To było poświęcenie bez nagrody. Zaczęłam myśleć, że straciłam czas, pieniądze, energię i wiarę w sens tego, co robiłam. A przecież tak bardzo się starałam.
To rozczarowanie jednak obudziło mnie do życia. Zaczęłam analizować swój schemat działania – wzorzec, który kształtował się od dzieciństwa. W rodzinie zawsze łagodziłam napięcia między dziadkami a rodzicami, robiłam wszystko, by być kochaną. Podczas dziesięcioletniej pracy w telewizji odpowiadałam za organizację i relacje między producentem a wykonawcami. Czułam się, jakbym była między młotem a kowadłem, próbując dogodzić wszystkim – zapominając o sobie. „Gasiłam pożary”, łagodziłam konflikty, byłam dla wszystkich miła. I dokładnie ten sam schemat powtórzył się podczas realizacji Konwentu.
Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że te doświadczenia prowadzą mnie do jednego – do odkrycia siebie, swojej autentyczności, faktycznych potrzeb, które w końcu zacznę dostrzegać i zaspokajać. To był ten moment, w którym poczułam w sobie głęboką ciszę. Nie było w niej oskarżeń, nie było przymusu działania, naprawiania sytuacji. Była tylko jedna myśl: całe życie robiłam coś dla innych i nie odnosiłam oczekiwanych rezultatów, a teraz potrzebuję odzyskać siebie. Zrozumiałam wreszcie, że moje doświadczenia były częścią powtarzającego się schematu. Oddawałam siebie ludziom, relacjom, pracy i światu. Zapominałam całkowicie o sobie, tak naprawdę nie opiekowałam się sobą.
W ten sposób narodziła się we mnie – Samoczułość. Nie była to kolejna technika samorozwoju. Nie było w niej przymusu, celu, kolejnego punktu na liście „do zrobienia”. To było czyste pragnienie bycia dla siebie tym wszystkim, kim byłam do tej pory dla innych – by być dla siebie łagodną, cierpliwą, dawać sobie czas i przestrzeń każdego dnia, by po prostu być w czułej uważności. Zmieniłam kierunek wektora swoich działań – z chęci przypodobania się światu na uhonorowanie siebie. Zaczęłam w tym znajdować swoją moc. Rozwijałam się na nowy sposób. Poznawałam siebie i swoje ciało przez codzienną praktykę automasażu, medytacji i delikatnych ćwiczeń fizycznych. Przestałam wierzyć, że będę bardziej doceniana przez innych poprzez swoje życiowe osiągnięcia i piękne maski. Zaczęłam doceniać siebie coraz bardziej.
Teraz nie zmuszam się do niczego. Nie próbuję zasłużyć na miłość. Od dwóch lat żyję według tego uczucia. Po prostu jestem i odkrywam siebie z coraz większą ciekawością. Odkryłam również, że wiele kobiet żyje dokładnie tak, jak ja kiedyś – poświęcając się, matkując wszystkim, ratując innych kosztem siebie, próbując być dobrą, wartościową, docenioną. Dzisiaj wspieram kobiety w procesie powrotu do równowagi i wewnętrznej mocy. Zrozumiałam, że nikt inny poza mną nie da mi tego, czego przez lata szukałam – miłości, troski i spokoju. Daję to sobie każdego dnia. Nie oczekuję już, że ktoś mnie pokocha bardziej za to, co zrobiłam, ile osiągnęłam, jak bardzo się poświęciłam. Sama daję sobie to uznanie, poświęcenie i ciepło.
Dziś moje życie jest prostsze i spokojniejsze. Nie zniknęła moja chęć pomagania innym. Bo Samoczułość to nie egoizm. To najgłębszy wyraz miłości do siebie i równocześnie szacunek do innych – powrót do tego, co ważne i autentyczne.
A mój przekaz? Czułość do siebie jest drogą do wolności



PRZEKAZ.org
tel.: +48 602 305 215
Copyright © 2025 PRZEKAZ.ORG Wszelkie prawa zastrzeżone
Partnerzy:

