Instrukcja obsługi beznadziejnej egzystencji
Historię opowiada: Michał Molka
Czas czytania: 4min 20sek
Zredagował: Zygmunt Pulsson



Przez dwa długie lata doskonaliłem technikę bezcelowego wpatrywania się w sufit. Niektórzy nazwaliby to „zamierzoną refleksją nad życiem” po utracie pracy, ale będę szczery – była to raczej analiza tego, czy pajęczyna w rogu pokoju zmienia się wraz z porami roku. Czas rozciągał się jak guma w przysłowiowych gaciach i nic nie wskazywało na to, że proces moich refleksji nad życiem zakończy się szybko i pomyślnie. W sumie, to mógłbym zacząć pisać poradnik „Instrukcja obsługi beznadziejnej egzystencji”, jednak skutecznie rozwijałem zdolności opóźniania znalezienia pracy, znajdując wartość w codziennych wnikliwych badaniach nad zagadnieniami współczesnego świata:
1. Gdzie trafiają zaginione skarpetki? I czy istnieje równoległy wszechświat zaginionych skarpet?
2. Czy listy motywacyjne są ukrytą formą błagania o pracę? I jeśli tak, to czy da się napisać je bez – Jestem pełen pasji do waszej firmy?
3. Dlaczego keczup ma w sobie tyle cukru? Czy to faktycznie sos pomidorowy, czy bardziej tajemniczy dżem?
Dni zlewały się ze sobą, a ja coraz bardziej oddalałem się od świata, jakby wyludniona wyspa, której nikt nie dostrzega. Chociaż nie, faktycznie przez bliskie mi osoby zacząłem być postrzegany jako filozof. A skoro już tak, to mogłem sobie pozwolić na wstawanie o nieokreślonych porach, patrzenie w sufit z intensywnością zawodowego myśliciela. Mogłem sobie też pozwolić na codzienny dialog z lodówką o jej sensie istnienia, skoro i tak pozostawała pusta.
Aż pewnego dnia, kiedy już zaczynałem rozważać wysłanie oficjalnego listu do pewnej firmy ze swoim CV, znajoma terapeutka zaprosiła mnie na warsztat „Mapy marzeń”. Ciekaw byłem co się tam wydarzy, bo już zdążyłem udowodnić wszystkim, że specjalistą od bajek to jestem ja. Pamiętam głos tej kobiety — „Wyobraź sobie swoją idealną pracę!” powiedziała z entuzjazmem. — Idealną? Pomyślałem z ironią i skomentowałem – czyli taką, w której nie trzeba wstawać przed dziewiątą? — Pani doprecyzowała – „Taką, która będzie twoją pasją!”
Zacząłem słowa terapeutki komentować w myślach – Z pasja? Czy to przypadkiem nie ten wymysł, który sprawia, że ludzie dobrowolnie robią rzeczy i jeszcze cieszą się z tego, że pracują? Brzmi podejrzanie. A jeśli ta wizualizacja faktycznie zadziała? A jeśli za chwilę los się na mnie uweźmie i wręczy mi sensowną pracę? A jeśli to tylko kolejna naiwna sztuczka, która skończy się tym, że zacznę pisać horoskopy dla gazetki osiedlowej?
Gdyby nie pamięć, że moja lodówka od dawna domagała się zatowarowania, pewnie bym się temu doświadczeniu nie poddał, ale litość mnie wzięła. To była stara dobra lodówka, wiele przeszliśmy razem, więc postanowiłem poddać się doświadczeniu i spróbować.
Zamknąłem oczy i wizualizowałem: wielkie biuro, kawa darmowa z automatu, dramatyczne spotkania o sprawy, które nie mają większego znaczenia i coś co poruszyło mnie w tym obrazie i zatrzymało. Zobaczyłem siebie, który pisze scenariusze sztuk, które spływają z moich palców niczym dar od losu. Powstają same, bez wysiłku, jakby spływały prosto z jakiejś wyższej kreatywnej siły. Otworzyłem oczy z zadumą.
Kilka tygodni później stało się coś dziwnego – naprawdę dostałem wymarzoną pracę. Co prawda bez darmowej kawy, ale za to mogłem pisać, kreować, wymyślać i w końcu przestać rozważać sens keczupu i świata zaginionych skarpet.
Czy to magia? Może nie ta z różdżkami i pelerynami, ale zdecydowanie ta, która działa, gdy człowiek zaczyna coś robić. Mój osobisty eksperyment egzystencjalny pokazał mi, że byłem w stanie dwa lata unikać podejmowania decyzji.
A mój przekaz? Nie ma potrzeby zwlekać, gdy możesz poprawić swoje życie.



PRZEKAZ.org
tel.: +48 602 305 215
Copyright © 2025 PRZEKAZ.ORG Wszelkie prawa zastrzeżone
Partnerzy:

